Młody projektant, wybrany przez grono przedstawicieli mediów i ekspertów mody do zaprezentowania swojej kolekcji podczas KTW Fashion Week w najkorzystniejszym momencie wydarzenia: tuż przed gwiazdą wieczoru, MMC. Pupil i ulubieniec redaktorek najważniejszych modowych magazynów. Buntowniczy, awangardowy, sam mówi o swoich ubraniach per ‚szmaty’. Czy udało mu się podtrzymać legendę o własnej osobie i zaskoczyć widzów?
Na wybiegu była zabawa, radość i spontaniczność. Modelki robiły sobie selfie, modele tańczyli, przybijali piątki z publicznością. Sam projektant otworzył pokaz w stroju w biało-czerwone pasy i tak samo pomalowaną twarzą (ryzykownie, zważywszy na fakt, iż pokaz odbył się dzień przed świętem Niepodległości), a następnie usiadł na widowni, by potem znów przechadzać się między modelkami na wybiegu. Ubrania wyglądały jak znalezione w komisie. Albo wyjęte z najgorszych snów o latach 80. Były falbany, patchworki, szydełkowe rękodzieło, satyna i poszarpany dżins, był welur, groszki i sztuczne futerko.
Nic dziwnego, że publiczność ryczała z zachwytu. Czegoś takiego jeszcze nie widzieli! Znudzeni oglądaniem ciągle tych samych sukienek i udawania zainteresowania, otrzymali coś świeżego i niespotykanego. „Daj mi tę noc” w tle, kiczowata falbaniasta suknia ślubna, koszula z nadrukiem „Disco Polo” i „chłop za babę przebrany” – performens jak się patrzy. Emocje sięgnęły zenitu.
Niestety w tym przypadku widać jak na dłoni, jak prezentuje się świadomość mody i zjawisk związanych z nią nierozerwalnie. Wystarczyło rzucić kilka haseł, których niby się wstydzimy, ale jak już padną, słychać rubaszny śmiech. Wiecie, niby nikt nie słucha disco polo, ale każdy zna tekst piosenki. To, co projektant usiłował wykpić, obnażyć, zostało przyjęte jako zwykłe śmieszkowanie. Wszyscy świetnie się bawili, ale co potem?
Czy tylko tego spodziewaliśmy się po Armadzie? Po projektancie, który za nic ma współczesne kanony piękna i wszelkie konwenanse? Projektant sam tłumaczył się w jednym z fejsbukowych postów, że do pójścia na całość zniechęciła go ‚lekko wstawiona’ publiczność. Potem jednak dodał, że woli czytać rzetelną krytykę niż puste słowa uznania. Jest więc nadzieja, że Armada nie obrośnie w piórka pod wpływem zachwytów redaktorek i stylistek, lecz zajmie się tym o czym wygraża się na swoim Instagramie:
następną kolekcją jeżeli w ogóle taka będzie to nie będzie konstrukcja tylko architektura, i będziecie wyważać drzwi chodząc i nie bedziecie znowu wiedziec co to kurwa jest czy to są jakieś spodnie, czy ogrodzenie, czy stringi. Albo czy to coś to czy to jest namiot czy spadochron i żywopłot. i to o tym będę można pisać na pudelku i w pytaniu na śniadanie, a nie o tym że projektant se puścił Daj mi te noc i poszedł we własnym pokazie. Łał!! Istny wariacki performans.. I to przełomowe że projektant uznał że modelki to ludzie i pozwolił im robić co chcą na pokazie.
Takiego fashion freaka brakuje nam na polskiej modowej scenie. A potencjał jest ogromny.