
Choć marka słynie z wzorzystych sukienek utrzymanych w klimacie boho, to w Katowicach zaprezentowała kolekcję wieczorową. Jej tytuł nasuwa jednoznaczne skojarzenia: błysk, srebro, krótkie sukienki, srebrna dyskotekowa kula. Jeśli poszlibyśmy dalej tym tropem, mogłyby do tego zestawu dołączyć elementy lat 80., mocne ramiona, neonowe kolory, futurystyczne okulary… Jednak jak się okazuje, nie trzeba wybiegać aż tak daleko.
Kolekcja „Disco Glow” to dosłownie disco glow: bardzo do siebie podobne sukienki z połyskującego srebrnego materiału, jedna sukienka z plastikowych, turkusowych pajetek, jedna z tiulu pokrytego błyszczącymi groszkami i jeden czarny (chyba cekinowy) garnitur. A na koniec tiulowa beza w różnych kolorach. Jednym słowem NUDA. Żadnych zaskakujących fasonów, żadnych nieoczekiwanych połączeń kolorystycznych czy interesujących detali. Oklepane fasony sukienek z gumką w pasie i suknie księżniczki to za mało; nie uratuje tego nawet jedyny płaszcz, który o wiele lepiej prezentuje się na stronie internetowej niż na wybiegu.
Marka promuje kolekcję jako idealną na sylwestra, karnawał lub ‚gorączkę sobotniej nocy przez cały rok’. Mnie to niestety nie przekonuje. Młodzi projektanci potrafią lepiej udowodnić, jak wielowymiarowo można potraktować hasło ‚disco‚, błysk i cekiny.