Chociaż pandemia ograniczyła w ogromnym stopniu organizację podobnych wydarzeń i wiele tygodni mody odbywa się obecnie w digitalu, nie wszyscy projektanci rezygnują z klasycznej formuły prezentowania kolekcji. Mariusz Przybylski zorganizował pokaz w starym stylu w kameralnym gronie, gdy tylko pozwoliły na to warunki. Jesienno-zimowa kolekcja na swoją premierę czekała od marca.
„For No Virgins” to jak można się domyślić ubrania nie dla niewiniątek: odważne, buntownicze, a nawet prowokujące, emanujące seksapilem i pewnością siebie. Bezkompromisowa czerń i czerwień przełamana została bielą i srebrem w postaci kryształkowych aplikacji oraz spranym denimem w wersji na co dzień.
Inspirację projektant czerpał głównie z lat 80. Pełno tu odniesień do Saint Laurenta z tamtego okresu: jest mroczna czerń, obcisłe mini sukienki, smoking odmieniony przez wszystkie przypadki, wieczorowy błysk i pióra. Przewija się też ukochana przez Przybylskiego asymetria i architektoniczne cięcia. Spektakularne geometryczne bufki w sukienkach na jedno ramię czy nakrapiany tiul uformowany w gigantyczną falbanę zdobiącą dekolt stworzone są dla osób uwielbiających skupiać na sobie spojrzenia.
Oprócz typowo wieczorowych mini i garniturów pojawiło się też sporo bardziej powściągliwych propozycji, takich jak szerokie spodnie, zamaszyste suknie-namioty (popularne tego lata tzw. tent dress) czy kurtki ze spranego denimu. Sporo dzieje się też w sekcji dla mężczyzn. Przybylski słynie z odważnych propozycji dla panów, nie zawiódł i tym razem. Dopasowane garnitury w czerni i intensywnej czerwieni pokryte zostały błyszczącą aplikacją ułożoną w kształt sztucznych ogni.
Niestety wiele sylwetek niebezpiecznie zbliża się do źródła inspiracji, jakimi posłużył się projektant. Nie da się wynaleźć koła na nowo, jednak niestety patrząc na niektóre zdjęcia możemy napotkać wątpliwości, z czyimi projektami mamy do czynienia. Czy to Przybylski, czy może Anthony Vaccarello dla Saint Laurent?
Polska moda, światowe trendy i aktualności z branży fashion 