Nowa kolekcja Haute Couture Valentino skupia się przede wszystkim na krojach i kolorach. Pierpaolo Piccioli znów miksuje inspiracje z wielu obszarów: od Dalekiego Wschodu, przez europejskich mistrzów krawiectwa XX wieku, aż po tradycyjne stroje hiszpańskie.
Najnowsza kolekcja jaką zaprojektował Piccioli dla Valentino różni się od poprzednich. Choć wciąż przesiąknięta kolorami i wzorami, jest bardziej strukturalna i eksperymentalna, zupełnie jakby projektant poszukiwał nowego rodzaju sylwetki, nowych rozwiązań.
Spodnie, dość rzadki widok w kolekcjach Haute Couture, pojawiają się coraz śmielej i są bardziej dopasowane. U Valentino mają wysoki stan i zwężającą się ku kostkom nogawkę, a szeroka szarfa przewiązana w talii przywodzi na myśl pas torreadora. Powracają suknie-tuby, z przodu zabudowane, za to mocno eksponujące plecy. Majestatyczne peleryny zdobione są barwnym nadrukiem.
Suknie wieczorowe to jak zwykle popis wyobraźni Włocha. Pokaźne ilości drapowanej tafty prezentują się w intensywnych kolorach fioletu, czerwieni (słynnej Valentino Red), szmaragdowej zieleni, pastelowego różu i granatu. Często zestawione ze sobą w odważny sposób za pomocą kontrastowej podszewki czy szarfy przewiązanej w talii, zupełnie jakby projektował je młody Yves Saint Laurent dla Diora. Strukturalne falbany ułożone w misterne wzory wyglądają z kolei jak surrealistyczna wersja sukien tancerek flamenco.
Akcesoria są niezwykle mocnym punktem tej kolekcji. Stroje uzupełnione zostały długimi, balowymi rękawiczkami, wielokrotnie pojawiły się kokardy – raz jako wiązanie pod szyją, innym razem jako element konstrukcji sukni lub po prostu ozdoba, umieszczona na przykład na plecach. Piccioli odważnie poczyna sobie z piórami, tworząc z nich wachlarz zastępujący gors sukni, lub umieszczając je w geometrycznej formie na długich, wiszących kolczykach. Natomiast kwiatowe ornamenty i cekiny zostały potraktowane w sposób nadzwyczaj dyskretny i oszczędny.
Dużą rolę oprócz form i kolorów pełni warstwowość. Sylwetki są wielowymiarowe nie tylko dzięki zastosowanym kontrastom kolorystycznym, ale przede wszystkim dzięki rozwiązaniom konstrukcyjnym, które nie zawsze są widoczne na pierwszy rzut oka. Jednocześnie Piccioli odcina się od opowiadania historii za pomocą kolekcji. Jego zdaniem najważniejsze jest po prostu ubranie, jego krój i kolory. A to, że jest wirtuozem koloru, udowodnił już dawno temu.