Choć ledwo zdołaliśmy zapomnieć o spodniach biodrówkach i kusych topach odsłaniających brzuch, moda zdążyła już zatoczyć koło. Dosłownie i w przenośni mieliśmy okazję tego doświadczyć w Katowicach, gdzie swoją kolekcję inspirowaną latami 2000 zaprezentował Falarz.
Spodnie z absurdalnie niskim stanem, konstrukcje oparte na mocnych cięciach złagodzonych opływowymi liniami, odważne asymetryczne wycięcia odsłaniające biodro czy udo to ewidentne nawiązania do mody z początku lat dwutysięcznych. Dodajmy do tego paletę barw ograniczoną do bieli, błękitu i zieleni, plastikowe kolczyki, paski z dużymi klamrami i troczki, dzięki którym w oka mgnieniu możemy zmienić fason sukienki marszcząc ją w dowolnym miejscu, i mamy gotowy look Paris Hilton czy Britney Spears sprzed kilkunastu lat.
Zaskakujące jest to, że połowa z tych projektów została odszyta z materiałów będących wcześniej firankami czy obrusami. Jednak dzięki autorskim laserowo wycinanym wzorom tworzącym półprzezroczystą siatkę, zdecydowanym cięciom i chłodnej palecie barw projektantowiowi udało się stworzyć zupełnie nową jakość – zamiast folkowej opowieści otrzymaliśmy nowoczesną kolekcję ze sportowym sznytem. Uzupełniona detalami w postaci elastycznych gumek, kontrastowych szwów i połyskujących srebrem lamówek balansuje na granicy kiczu, jednocześnie wzbudzając nostalgię.
Akcesoria również powstały w duchu less waste. Okrągłe kolczyki, torebki zawieszone na drucianych kołach (czyżby nawiązujące do torebek hula-hop od Chanel z kolekcji wiosna/lato 2013?) i ‚kowbojskie’ klamry pasków z recyklingowanego PVC stanowią kropkę nad ‚i’, jeszcze bardziej podkreślając estetykę ery Paris Hilton i Christiny Aguilery. Przylegające do ciała, asymetryczne kombinezony śmiało odsłaniające nogę czy brzuch wyglądają jak ich prawdziwe stroje sprzed dwóch dekad.
W kolekcji pojawiły się zarówno damskie, jak i męskie sylwetki, jednak Falarz nie zamierzał tworzyć podziałów ze względu na płeć:
Zarówno damskie, jak i męskie części kolekcji zaprojektowane zostały tak samo, używając tych samych materiałów i sposobu w jaki potraktowana jest sylwetka.
Projektant przyznał, że presja czasu paradoksalnie pomogła mu w tworzeniu – dzięki temu w półtora miesiąca powstała dobrze przemyślana i estetycznie dopracowana kolekcja, nieprzeładowana warstwami czy nadmierną ilością sylwetek. Na tym etapie nieoceniona okazała się pomoc Eweliny Gralak, stylistki docenionej przez amerykańskiego Vogue’a, która czuwała nad całością koncepcji.