Wydawać się może, że w dziejszych realiach bardzo trudno jest znaleźć niszę w branży odzieżowej. Projektanci konkurują z sieciówkami, jakość z ilością, trendy z klasyką i na pierwszy rzut oka nie ma nic pomiędzy. Jednak stale pojawiają się na horyzoncie nowe marki ze świeżym podejściem, oferujące wysokiej jakości produkt, który spełnia wymogi nie tylko estetyczne, ale i funkcjonalne. Do tych młodych marek dołączyła właśnie Karolina Naji.
W ofercie znajdziemy na razie tylko dwa modele koszul: pierwszy posiada kopertowe wiązanie oraz bufiaste rękawy, drugi to długa tunika z wiązanymi mankietami i dodatkowym paskiem w talii. Kopertowa bluzka występuje w dwóch wersjach: czarnej, jedwabnej oraz białej, z ozdobnymi metalowymi guzikami.
Debiutująca projektantka chciała stworzyć klasyczną koszulę, która będzie jednocześnie i elegancka, i uniwersalna. I nie są to tylko wyświechtane frazesy, słyszane już tyle razy przy okazji obszernych opisów kolekcji.
Na szczęście w przypadku Karoliny Naji jest inaczej. Jej projekty są stworzone do noszenia w dzień i wieczór, z dżinsami i wygodnymi trampkami lub spódnicą i szpilkami, a więc spełniają kryterium uniwersalności. Z drugiej strony wielość detali, takich jak dyskretne marszczenia, troczki przy mankietach, ozdobne guziki czy kopertowe wiązanie subtelnie podkreślające dekolt sprawiają, że koszule są niesamowicie kobiece.
W przypadku tak okrojonej oferty nie może być mowy o jakichkolwiek niedociągnięciach technicznych – skupiając się wyłącznie na jednym elemencie garderoby i tworząc tylko dwa wykroje, wszystko musi być wykonane perfekcyjnie. Karolina Naji zdaje sobie z tego sprawę. Każdy z modeli jest dopracowany w najdrobniejszym szczególe, nic nie jest dziełem przypadku. Każda zakładka, szczypanka, długość mankietu, głębokość dekoltu – wszystko zostało pomyślane tak, by jak najlepiej wydobyć piękno kobiety otulającej się w te koszule.
Sesja zdjęciowa zrealizowana na potrzeby kampanii to również prawdziwa uczta dla oczu. Projektantka wśród inspiracji wymieniła stare filmy, muzykę z winyli i zabytkowe uliczki europejskich miast. Patrząc na zdjęcia modelek wystylizowanych na włoskie gwiazdy filmowe z lat 50., można niemal poczuć tę atmosferę na własnej skórze. Jak tu się nie zakochać?