
Mediolan to prawdopodobnie najbardziej barwna stolica mody. W przeciwieństwie do traktowanego z niemal nabożnym szacunkiem Paryża, Włosi celebrują swoje dziedzictwo w bardziej radosny sposób: widać to nie tylko po wysokiej jakości luksusowych materiałach, ale i przepychu, którego nie cechuje chęć zaimponowania bogactwem, lecz radość, jaką daje zabawa modą, kolorami i stylem. Brak w kalendarzu pokazów takich marek jak Gucci czy Bottega Veneta (pierwsza prezentuje kolekcję w Paryżu, a druga ze względu na niedawną zmianę dyrektora kreatywnego rezygnuje z organizacji pokazu w tym sezonie) spowodował pewną lukę, która zdaje się być nie do wypełnienia. Na szczęście inni projektanci nie zawiedli. W Mediolanie było wiele ważnych momentów; poniżej najważniejsze z nich.
1. 65-lecie marki Missoni
Rodzinna firma istniejąca od połowy XX wieku zrewolucjonizowała myślenie o dzianinach. 65-lecie nie jest jakąś okrągłą rocznicą, dlatego też kolekcja nie była żadną retrospekcją twórczości marki. Za to siostry Missoni zaprezentowały całe spektrum swoich dzianinowych możliwości: były miękkie warstwy, patchworki, kimonowe swetry wiązane w talii, błyszczące lureksy i oczywiście kultowe zygzaki. Wszystko w delikatnej, pastelowej palecie kolorów ziemi, różu i błękitu. Żadnych rewolucji ani fajerwerków, po prostu kwintesencja DNA marki.
2. Powrót supermodelek u Versace i Dolce&Gabbana
I nie tylko modelek. Carla Bruni, Eva Herzigova, Helena Christensen u Dolce&Gabbana, Shalom Harlow u Versace – to już nie wyjątki, lecz norma. Wielcy projektanci przestają hołubić wyłącznie młode i perfekcyjnie szczupłe ciała, lecz coraz częściej zwracają się ku kobietom z krwi i kości: nie tylko supermodelkom, lecz także aktorkom, reżyserkom czy po prostu przyjaciółkom. Choć kolekcja Versace nie zebrała zbyt dobrych recenzji, nie sposób było nie zauważyć Shalom Harlow, wielkiej gwiazdy modelingu z lat 90., zamykającej pokaz. Z kolei duet Dolce&Gabbana kontynuuje rodzinną i radosną atmosferę pokazów, zapraszając do ich udziału całe rodziny swoich muz. Tym razem projektanci idą o jeszcze jeden krok do przodu w kwestii tolerancji i różnorodności: po wybiegu szły modelki o różnych rozmiarach i kolorach skóry, w różnym wieku, a także różnej orientacji.

3. Antonio Berardi fotografuje koleżanki z branży
Na dość niecodzienny pomysł na zaprezentowanie kolekcji wpadł projektant Antonio Berardi. Zrezygnował on z pokazu na rzecz lookbooka, jednak zamiast zaangażować profesjonalne modelki, poprosił on o pomoc swoje koleżanki z branży. I tak w ubraniach z najnowszej kolekcji pozowały między innymi Sarah Mower z amerykańskiego Vogue’a, Anna Dello Russo czy Alison Loehnis z Net-a-Porter. Kobiety z krwi i kości, w różnym wieku, o różnych stylach i rozmiarach, wybrały dla siebie dwurzędowe marynarki w orientalne wzory, klasyczne szerokie spodnie i zwiewne kolorowe sukienki z koła.

5. Jeremy Scott oskarżony o plagiat
Kolekcja Jeremmy’ego Scotta dla Moschino została okrzyknięta jedną z najlepszych w Mediolanie – inspirowana sylwetkami z lat 80. i tradycyjnym krawiectwem haute couture, z charakterystyczną dla projektanta dozą humoru i zabawy. Jednak równie szybko Scott został oskarżony o kopiowanie cudzych pomysłów: projektantka Edda Gimnes udostępniła bardzo emocjonalny wpis na swoim Instagramie, porównując własną kolekcję z 2016 roku do sylwetek z najnowszego pokazu Moschino. Choć to nie pierwsze tego typu zarzuty w kierunku Scotta (w 2013 i w 2016 roku został oskarżony o skopiowanie murali i grafik innych artystów), to projektant wyszedł z tego starcia obronną ręką, ujawniając jako swoje źródło inspiracji szkice z archiwów Moschino z lat 80. i 90.

6. Powrót marki Byblos
Historia tej marki sięga lat 70. Powstała ona na skutek sukcesu marki Genny, założonej na początku lat 60. Jej założyciel, Arnaldo Girombelli, postanowił iść z duchem czasu i uruchomił drugą, młodzieżową linię ubrań, a w roli projektanta obsadził Gianniego Versace. Firma odnosiła sukcesy i była stałym bywalcem włoskich tygodni mody, jednak w ostatnich latach wieści o Byblos ucichły. W sezonie wiosna/lato 2019 marka powróciła do oficjalnego kalendarza Milan Fashion Week, prezentując kolekcję inspirowaną recyklingiem i galaktycznymi podróżami. Pomysł niezwykle ciekawy i na czasie, gorzej z jego realizacją – robocze kombinezony z kieszeniami zachęcającymi do segregowania śmieci, odblaskowe kozaki za kolano, podarte dżinsowe kurtki i sukienki ozdobione plastikowymi piórami to nie do końca to, czego moglibyśmy się spodziewać po marce słynącej z radosnego, egzotycznego wzornictwa. Czy te projekty spodobają się młodszym odbiorcom? Będzie to prawdopodobne tylko jeśli założy je Rihanna.