
Po dziesięciu latach owocnej współpracy z Moschino, Jeremy Scott postanowił opuścić stanowisko dyrektora kreatywnego włoskiego domu mody. Pozostawił za sobą wiele kontrowersyjnych i pełnych humoru kolekcji, które doskonale oddawały DNA marki założonej w latach 80. przez Franco Moschino.
Jeremy Scott to amerykański projektant mody, słynący z ekstrawaganckiej i szalonej estetyki. Swoją autorską markę założył w 1997 roku i w krótkim czasie zyskał sławę jednego z najodważniejszych projektantów pop kultury; bywał nawet nazywany modowym ekwiwalentem Andy’ego Warhola. Nie dziwi więc, że w 2013 roku dostał angaż we włoskim domu mody Moschino, przejmując wówczas pałeczkę po Roselli Jardini, która nadzorowała kolekcje marki od czasu śmierci projektanta-założyciela 19 lat wcześniej.
Franco Moschino był twórcą równie buntowniczym i kontrowersyjnym co Jeremy Scott. Oprócz prezentowania odważnych, szokujących kolekcji, był aktywistą na rzecz praw zwierząt i środowiska na długo przed tym, zanim stało się to modne. Jego podszyte ironią poczucie humoru odzwierciedlało się na różne sposoby: raz wypuścił na wybieg sukienkę wykonaną z plastikowego worka na śmieci z napisem „Recycle”, innym razem na krzesłach gości położył pomidory i kwiaty, by w dosadny sposób mieli oni możliwość wyrazić swoją dezaprobatę lub zachwyt nad kolekcją. Moschino brał również udział w wielu akcjach charytatywnych, szczególnie na rzecz osób dotkniętych AIDS – chorobą, która doprowadziła do jego śmierci.
Wybór Jeremy’ego Scotta był strzałem w dziesiątkę; wydawać by się mogło, że młody enfant teribble jest reinkarnacją samego Franca Moschino. Już pierwszą kolekcją Amerykanin udowodnił, że znalazł się we właściwym miejscu: kostiumy inspirowane złotymi łukami sieci fast foodów, bluzy z wizerunkiem Spongeboba Kanciastoporego czy wreszcie sukienki wyglądające jak gigantyczne papierki po cukierkach to ukłon w stronę przesady, kiczu ale i dziecięcej, zwariowanej wolności. W finale pojawił się w koszulce z napisem „I don’t speak Italian but I do speak Moschino” (Nie mówię po włosku ale mówię w języku Moschino) co było niezwykle odważnym i brawurowym manifestem pewności siebie na nowym stanowisku. W jego twórczości pełno było też cytatów z Chanel, tak uwielbianych przez samego Franco Moschino (kiedyś powiedział „znam historię, więc mogę z niej żartować”) – kostiumy z lamówką, pikowane torebki i łańcuchy pojawiały się kolekcjach marki regularnie.
Po dekadzie owocnej i pełnej sukcesów pracy przyszedł jednak czas na rozstanie. Jeremy Scott wyraził wdzięczność za spędzone pod włoskim brandem lata w poście na Instagramie, w którym napisał:
„Po 10 latach ogłaszam, że odchodzę z Moschino. Miałem ogromną frajdę z tworzenia projektów, które będą żyć wiecznie. Jestem wdzięczny za całą miłość i wsparcie okazane mi w ostatniej dekadzie. Zamykając ten rozdział, jestem przepełniony ekscytacją i oczekiwaniem, nie mogę się doczekać by podzielić się z Wami tym, co mam w zanadrzu!”.
Wygląda więc na to, że amerykański projektant powróci ze zdwojoną siłą do swojej autorskiej marki, która została odsunięta w cień. Na razie nie wiadomo też, kto zastąpi Scotta w Moschino.