
Gala rozdania nagród Grammy nie bez przyczyny jest nazywana muzycznymi Oscarami. Ta najważniejsza impreza muzyczna odbyła się po raz 61 w Los Angeles. Nie obyło się bez wielkich wygranych (Cardi B, pierwsza w historii raperka ze statuetką za najlepszy album rap) i wielkich przegranych (Drake z siedmiu nominacji otrzymał tylko jedną nagrodę za najlepszą piosenkę rap).
W przeciwieństwie jednak do nagród filmowych, na czerwonym dywanie nie obowiązuje już tak ścisła etykieta. Artyści mają większą swobodę w wyborach kreacji, co czasem daje na prawdę spektakularne efekty, jak w przypadku Cardi B, która zachwyciła wszystkich archiwalną suknią od Muglera, a czasem spektakularne katastrofy (nie bardzo wiadomo, czym kierowała się Ashanti, zamawiając dla siebie taką właśnie suknię).
Zaskoczyła tez na pewno Lady Gaga, która w srebrnej cekinowej sukni z asymetrycznym marszczeniem od Saint Laurent Celine projektu Hediego Slimane wyglądała niemalże skromnie. W cekinach wystąpiła też Camilla Cabello – artystka wybrała prostą kreację z długim rękawem w odcieniu różu.
Kendal Jenner również zadała szyku w stroju od Balmain Haute Couture – zaskakujący wybór jak na osobę, która słynie z dopasowanych, więcej odsłaniających niż zaskłaniających sukienek.
Jedną z najbardziej nietrafionych kreacji był także wybór Meghan Trainor i jej kombinezon od Christiana Siriano – zbyt głęboki dekolt i przerysowane ramiona sprawiły, że sylwetka stała się ciężka, masywna i kanciasta. Jennifer Lopez z kolei wybrała suknię o rozmiar za małą i sprawiała wrażenie, jakby nie mogła złapać tchu. W zestawieniu pominięte zostały także inne, większe koszmarki, o których najlepiej będzie po prostu zapomnieć.






























