
Zlote Globy to oczywiście nie tylko prestiżowe nagrody. To również okazja do zaprezentowania się na czerwonym dywanie w najbardziej spektakularnych kreacjach, a potem oczywiście after party. Niektóre gwiazdy z tej okazji przebierają się w inne suknie, zazwyczaj mniej wystawne, krótsze i pozwalające na większą swobodę. No, chyba że jesteśmy Lady Gagą, wtedy będziemy potrzebować jeszcze dwóch osób do niesienia trenu naszej sukni.
Podczas after party królowała czerń, biel i srebro. Gwiazdy znów wybierały raczej zachowawcze suknie w stylu starego Hollywood, dzięki czemu nikt szczególnie się nie wyróżniał. Wyjątek stanowi Jaime King, która jako jedna z nielicznych wybrała bardzo rzadko widywany na czerwonych dywanach kwiatowy wzór, oraz Maria Menounos w intensywnie kobaltowej sukni z asymetrycznym dekoltem. Pięknie prezentowała się także Sarah Hyland w aksamitnej sukni z kopertowym dekoltem i głębkim rozcięciem, a także Gemma Chan w idealnie dobranym do mlecznej karnacji lodowym odcieniu różu, który dodatkowo podkreślała połyskująca satyna.
Tajemniczo i seksownie prezentowały się Christina Ricci oraz Michelle Monaghan w aksamitach. Joanna Kulig wyglądała kwitnąco z ciążowym brzuszkiem ubrana w kreację z cekinami. Laverne Cox, Regina King oraz Kiki Layne postawiły na mieniące się srebrem, złotem i błękitem kreacje, które doskonale podkreślały kolor skóry.
Natomiast kompletnym nieporozumieniem była kreacja Heidi Klum. Krój dekoltu nasuwa raczej skojarzenia z modą plażową. Podobnie wypadła Jackie Cruz w sukni o nieokoreślonym kształcie, zapewne inspirowanej Haute Couture Valentino. Hilary Duff, choć nie popełniła żadnej gafy, również nie zachwyciła swoim strojem: sukienka wraz z futrzanym żakietem i dodatkami świetnie odnalazłaby się na polskich ściankach. Z kolei nagroda dla najbardziej ‚studniówkowej’ kreacji powędrowała do Iskry Lawrence, która zaprezentowała się w dwóch kreacjach jakby stworzonych na bal maturalny: pierwsza z błękitnej satyny z gorsetową górą, długa z kaskadą drobnych falban i spódnicą ‚księżniczki’. Za dużo jak na after party.






































