Rok 2018 musiał należeć do jednego z najbardziej udanych dla Le Petit Trou. Obecność na międzynarodowej platformie sprzedażowej Net-a-Porter z pewnością zwielokrotniła zyski i poszerzyła zasięgi marki, nawet mając za konkurencję seksowne koronki od Agent Provocateur czy Dolce&Gabbana. Najnowsza kampania udowadnia, że projektantka nie zamierza osiadać na laurach.
Zdjęcia wykonane w pałacu Goldstandów w Zaborowie z początku XX wieku to opowieść o kobiecie świadomej swoich atutów, seksownej, ale bezpretensjonalnej. Bielizna Le Petit Trou to znów słynna mała dziurka zdobiąca figi, cienkie niczym mgiełka tiulowe body i delikatne staniki na ramiączkach. Tym razem nowum stanowią detale w postaci cętek, kokardek i groszków.
Nie ma rewolucji, są znane i lubiane fasony w nowej odsłonie – nieco bardziej drapieżnej, podążającej za trendami. Wciąż jednak daleko im do wulgarności czy dosłowności. Doskonałe kadry uchwyciły to, co najważniejsze – subtelność, kobiecość i naturalność.
Oprócz bielizny kolekcja zawiera też romantyczne halki z wiązanymi ramiączkami oraz kapcie. Halki mające być docelowo koszulami nocnymi są jednak tak urocze, że trudno nie oprzeć się pokusie, by nosić je również w codziennych zestawach z dżinsami.
Jednym słowem – miłość! Kolekcja zapewne stanie się bestsellerem w okresie okołowalentynkowym. Jednak wróżymy marce raczej długofalowy sukces.