Nicolas Ghesquière nie pozostał w tyle w kwestii pomysłowej scenografii: zabrał zaproszonych gości na lotnisko J. F. Kennedy’ego w Nowym Jorku i zorganizował pokaz we wnętrzu futurystycznego terminalu w centrum lotów TWA, zaprojektowanego na początku lat 60. przez słynnego architekta Eero Saarinena. Kolekcja była równie imponująca jak jej otoczenie.
Choć terminal nie działa już od niemal dwudziestu lat, planowane jest jego ponowne uruchomienie – tym razem jako luksusowy hotel. Pokaz marki Louis Vuitton zorganizowany w świeżo wyremontowanym obiekcie stanowi wręcz pewnego rodzaju sygnał nieoficjalnego otwarcia.
Sama kolekcja jest jak zwykle u Ghesquiere niemożliwa do podrobienia. Projektant żongluje epokami i stylami w mistrzowski sposób, łącząc futurystyczny połysk z fryzurami w stylu retro, sportowe spódniczki z kowbojskimi kurtkami, elżbietańskie bufki z architektonicznymi cięciami i gorsety ze spodniami w kant. Zestawił ze sobą marszczone aksamity i garniturowe prążki, biżuteryjne zdobienia i lakierowaną skórę, sportowe zamki i kwiatowe desenie.
Nawiązując do lat 70., 80. i 90. kolekcja pozostaje jednocześnie w estetyce teraźniejszości i przyszłości, doskonale rozumiejąc, że obecnie nie ma już jednej epoki, która dyktuje trendy. Dziś wszyscy czerpią z mody to, co najbardziej im w danym momencie odpowiada, bez konieczności trzymania się jednej estetyki – możemy być każdego dnia kimś zupełnie innym. Ten fakt zdaje się być niezrozumiały przez wielu twórców, którzy tworzą kolekcje od jednej sztancy. Projekty Ghesquiere wyróżniały się zrozumieniem tej idei jeszcze za czasów Balenciagi, jednak ten sposób myślenia był wówczas zbyt progresywny – jeśli projektanta nie dało się skopiować, jego wartość spadała. Dziś Nicolas ozdabia satynowe kurtki panoramą Nowego Jorku i proponuje błyszczące pelerynki do spodni w kant. Czy znajdzie się ktoś na tyle brawurowy, by powielić te pomysły?